|
|
Nasze wycieczki i wyjazdy
Grzybobranie w Trzcinnie - Wrzesień 2009
Powrót
Wiersz Magdaleny Maternickiej
Trzcinno, koło Miastka , dnia 2009-09-25 do 2009-09-27
Znów przyjechało do Trzcinna z Rumi Towarzystwo –
chyba to znaczy, że Im się podobało ostatnio.
A Ci, którzy nie przyjechali –
to nie dlatego, że nie chcieli –
tylko kierowców i samochodów w naszym gronie mało,
więc po części nasze towarzystwo w domu zostać musiało –
wyboru nie miało.
Chociaż drogę już znaliśmy –
nie za szybko jechaliśmy:
na mandaty pieniędzy szkoda –
lepiej je wydać – nie tylko na loda.
Punktów karnych nie zbieramy,
bo inne ambicje mamy.
Pomyślnie na kolację na czas dotarliśmy.
Uśmiechnięte twarze Gospodarzy ujrzeliśmy,
i znane miejsca zobaczyliśmy.
Smakiem pstrąga znów się rozkoszowaliśmy,
Mimo piątku – szynkę też pojeść do woli mogliśmy –
trochę na temat postu dyskutowaliśmy,
(tu naturalnie żartowaliśmy),
w pewnej podgrupie do wniosku doszliśmy,
że trzeba mieć z czego się spowiadać,
bo przynajmniej raz na kwartał i z Księdzem wypada porozmawiać.
Bo my jesteśmy Rumska Grupa – nie do zdarcia –
i do tańca,
i do różańca
Emila poproszono,
aby wyrecytował na nowo –
jeszcze raz to samo:
ten wiersz, który tak nam się spodobał,
kiedy go Emil recytował –
swój niebanalny talent aktorski – zaprezentował –
zachwyt i śmiech gości – tym wywołał.
Jak zwykle, miło sobie pogawędziliśmy,
nieco pośpiewaliśmy,
odrobinkę tańczyliśmy –
z racji piątkowego postu – umiar mieliśmy –
około pierwszej nad ranem spotkanie skończyliśmy.
Ktoś zażartował,
że chyba z Emerytami się spotkał.
Czy Ktoś był rad – czy nie rad,
później nie było cicho w pokoju Kadr:
Nasza Kadra się zebrała –
długo obradowała,
widocznie sporo do przedyskutowania miała,
niemało się śmiała!
Niedługo pewnie ujrzymy na własne oczy,
czym nas Kadra miło zaskoczy.
Rano – nie powiem, Kto:
zanim powiem: co -
nadmienię tylko, że to nie ja,
bo to prawda!
Pewna Osoba eksperymentu dokonała
i się przekonała,
że ząb stały się równie mocno stałego zęba trzyma –
kiedy się go klejem do protez przytrzyma!
Gorzej, że zamiast zęby wyczyścić i wybielić –
tym sposobem raczej się uda szczęki i wargi skleić!
I trzeba się sporo natrudzić,
aby temu jakoś zaradzić!
I jeszcze trzeba się zastanowić:
od kogo pastę do zębów – nie do protez – można pożyczyć!
Przez nazbyt staranne o zęby dbanie,
przez grzybobranie,
albo przez zbyt długie spanie –
Niektórzy nie przybyli na śniadanie.
Co sprytniejsi –
co zaradniejsi –
pogodzili pyszne śniadanie
z grzybobraniem.
Grzybów nazbierano sporo – tak należycie -
jak się pewnie domyślacie
że ich czyszczenie –
zajęło niemal całe popołudnie.
Kto wie, jak to tak się stało,
Kto wie, jak to się (nie) udało,
że nie wszyscy grzyby zbierali,
ale wszyscy zupę grzybową jedli?
Drugie danie naturalnie też dostali,
bo gospodarze o to się, jak zawsze, postarali!
Po obiedzie –
na prelekcji przyszło nam posiedzieć –
o miodzie i pszczołach bardzo wiele –
mogliśmy się dowiedzieć –
na przykład: co ciekawe,
że pszczoły mogą mieć nie dwie,
lecz trzy płcie –
niełatwo było nam na prelekcji wysiedzieć,
bo, kiedy się w nocy śpi niewiele –
trudno jest potem spędzić cały dzień aktywnie!
Jednak dzięki kofeinie –
w pysznej – zaparzonej przez Zosię – kawie –
daliśmy radę wysiedzieć półprzytomnie –
to miodu degustowanie –
najpierw pozwoliło na nazw i smaków poznanie –
a potem: na ich pomieszanie –
nie możliwe było chyba jednak wszystkiego zapamiętanie,
bo nazw, gatunków... i smaków – było tak wiele – ogromnie.
Kolacja była z grila,
więc znów uczta dla ciała i ducha miła:
niezłe mięso z kurczaka
i pyszne z dzika,
wypieczone kiełbaski,
różne sałatki...
i smaczne kaszanki –
a na dodatek –
chleba ze smalcem dostatek!
Miło sobie rozmawialiśmy –
jednak dość szybko zmarzliśmy,
więc imprezę do kawowego stolika w środku przenieśliśmy.
Był i konkurs dla przebranych
i kilka minut dla wierszy recytowanych.
Była i Egipcjanka
i w samodzielnie wykonanym stroju – Cyganka,
które na żywo łatwo rozróżnić,
lecz na zdjęciach trudno – nie pomylić
co się później okazało –
pomylić nie Jednemu się udało.
I wilk morski przybył,
który charakterystyczny był –
Wielu zadziwił –
specyficzny –
charakterystyczny –
niezbyt typowy,
bo... – Wikingowy!
I uboga Babcia też była,
która ze swą niezamożną Wnusią przybyła –
niekiedy się ze sobą spierały –
jednak przeważnie wzajemnie sobie pomagały.
A po imprezie - potem –
jak to bywa w sobotę wieczorem –
zasiedli przed telewizorem:
Ci, którzy lubią noce z horrorem.
Niektórzy przed śniadaniem na grzyby wyruszyli,
Inni śniadanie na tyle wcześnie zamówili,
żeby do kościoła punktualnie zdążyli –
kamienistą drogę przebyli –
choćby wózkami –
siłami wspólnymi.
A kiedy z kościoła wrócili –
kawkę popili –
na tarasie się wygrzewali,
bo może ostatnie letnie promienie słońca chwytali.
A po sytym, jak zawsze, obiedzie,
kiedy zupę i kaczkę jadło się chętnie –
była chwila na kawy degustowanie –
potem: pakowanie i sprzątanie....,
Gospodarzom – podziękowanie
i serdeczne pożegnanie –
i z przepisową prędkością do domów dojeżdżanie –
mandaty nie były przecież w planie.
Autorka:
Magdalena Maternicka z Gdyni,
e-mail: usmiechna6@wp.pl
|
|