|
|
Nasze wycieczki i wyjazdy
Wyjazd do Trzcinna w dniach od 19.06 do 21.06 2009 r.
Powrót
Wiersz Magdaleny Maternickiej
Trzcinno – około Miastka, dnia: 2009-06-19 do 2009-06-21
„Przyjechała do Trzcinna
z Rumskiego „Klubu Tęcza” Drużyna”
Długo z Rumi do Trzcinna jechaliśmy,
bo drogi nie znaliśmy –
ustalonego szyku pilnowaliśmy,
w pewnym miejscu nawet troszkę pobłądziliśmy –
jednak na kolację szczęśliwie wszyscy zdążyliśmy;
i chyba za powolność te mandaty zapłaciliśmy –
jak się potem okazało –
co nas mocno zaskoczyło!
Trudno rzec, że ucieszyło!
Mówi się trudno - no cóż -
i wolniej trzeba jeździć już!
Na miejscu widoczkami z tarasu się zachwyciliśmy!
Jak u Ani na Zielonym Wzgórzu się czuliśmy! –
co na pamiątkę
zostało utrwalone na kamerze!
Na kolacji wystrój sali dokładnie obejrzeliśmy!
Zwłaszcza myśliwskie trofea podziwialiśmy
i czaszki w akwarium zauważyliśmy.
Wiele potraw ze smakiem zjedliśmy,
szczególnie łososia degustowaliśmy
(i nawet jego smutne oczy –
zniechęcić do tego nas nie mogły).
Potem długo się bawiliśmy!
Bo czyż nie po to do Trzcinna pojechaliśmy?
Wiele rozmawialiśmy,
herbatkę i soki popijaliśmy,
sporo tańczyliśmy!
Bo, gdy muzyka zagra –
wielu z nas nie trzeba długo namawiać do tańca!
A mógłby Ktoś pomyśleć, że potrzebne są do tego całkiem zręczne nogi –
że nie mają jak potańczyć wózkowi.
Zosia Gospodyni bardzo nam dogadzała!
W Kaszubskim stroju się nam dumnie zaprezentowała!
Z Każdym chętnie rozmawiała,
lecz najwięcej z Mirkiem do pogadania miała!
I nic dziwnego skoro Kumpla z klasy spotkała!
I tak to miło,
się siedziało –
gdzieś do godziny 3-ciej rano.
Na zbyt długi sen czasu nie traciliśmy –
na śniadanie dość mężnie wstaliśmy-
i wiedzieliśmy,
co robiliśmy –
pysznie sobie pojedliśmy!
Delikatnie mówiąc – nie mało!
Bo to niemożliwe, by u Zosi i Sławka jadła brakowało!
Nasza Kadra – miała ogłoszenie specjalne –
dla zabawy wymyśliła nam zadanie –
w którym sama Kadra też spisała się świetnie.
Przebrana specjalnie –
to jedno konkursowe zadanie;
a drugie: wierszyka deklamowanie.
Niejeden poszedł się po pięknej okolicy przespacerować,
żeby się urokiem przyrody zainspirować
i do zawodów przygotować!
Okazało się, że bywa, że się opłaca –
Lokalna inspiracja!
Bo wygrał rolnik, co miał lokalne buty –
w słomę także był obuty,
miał do tego jeszcze grabie,
zapewniał: „dobrze sobie z nimi radzę”.
Rolnikowi serce podbiła
pewna postawna dama - miła,
co się depilatora nie dorobiła
(co konkursowa komisja zauważyła).
Drugie miejsce zajęła Murzynka biała,
co banana Afro miała –
zgrabnie się prezentowała.
Z dalekiej Afryki –
przybył i Murzyn – nie zbyt dziki –
w rozmowie wygadany –
a na twarzy...
o dziwo – czarny.
Dotarł do nas i gajowy!
Na szczęście nie okazał się groźny!
Co prawda, prawdziwą czapkę i strzelbę miał –
jednak bez powodu – do nas nie strzelał.
Znad...- chyba pobliskiego jeziora –
przybyły Rusałki i zostały z nami do wieczora!
W tym tłumie -
znaleziono i egipską Mumię,
która poradzić nic nie umie
na Egipt w kryzysie –
a skoro była z Niej Mumia biała –
to się jakoś rozwijała!
Szejk też chyba jakoś w kryzysie –
niby to żyje w haremie -
a Żonę miał jedną przy sobie;
chciał nawet kupić lokalną ziemię,
lecz przeszkodziła temu jedna błahostka:
zabrakło 6-ki w Dużego Lotka.
Poszliśmy sobie na wieś –
nie tylko po to, by tak się przejść;
co, jak co, ale biedny Szejk
dziurawe sukno i kamerę miał,
więc Film „Ranczo 4” nagrał.
Miejscowych Nowożeńców też w kadr ujęliśmy –
fragment Ich Weselnej Uroczystości nakręciliśmy –
tradycyjną bramkę im zrobiliśmy –
prawie na potańcówkę się wkręciliśmy!
Pewnej Pani w Masce dzieci się tak bały,
że uciekały –
mimo, że lizaki dać im chcieliśmy –
przekupić dzieci nie zdołaliśmy!
Ktoś powiedział, że najlepiej mają
Ci, co na wózkach siedzą.
Wieczorem przy ognisku siedzieliśmy,
pyszne jedzonko – zwłaszcza dzika - obficie pojedliśmy,
miło sobie rozmawialiśmy,
trochę pośpiewaliśmy.
Emil – Syn Gospodarzy zrobił na wszystkich ogromne wrażenie
swoim wystąpieniem –
dokładnie recytowanym wierszem!
Chyba talent swój marnuje w nadleśnictwie!
Talent aktorski – to Emil naprawdę ma!!!
To absolutnie nie przesada!!!
Wieczorem Niektórzy grali w karty tak długo –
aż zgasło światło.
A po tej zielonej nocy się okazało,
że niełatwo było otworzyć niejedne drzwi rano,
Bo niewiadomego pochodzenia sznurówki –
zaplątały się w klamki i framugi
A jedyna tej zagadki poszlaka –
to do zębów pasta;
Niektórzy w niedzielę się zaskoczyli,
kiedy zobaczyli,
że na twarzy mieli niespodziewanie –
makijaż wykonany bardzo oryginalnie.
Rano do kościoła poszliśmy,
pomodliliśmy się i Księdza nauki posłuchaliśmy –
tę kaszubską zabytkową świątynię podziwialiśmy,
Ktoś z Mieszkańców zauważył,
że Ktoś na wózku z nami nie przybył –
bo o trzeci wózek pytał –
liczyć dobrze umiał.
Przy kawce na drugie śniadanie – rozmawialiśmy,
Potem zupkę i dzika na obiad pojedliśmy –
po czym pakować się zaczęliśmy
i z Gospodarzami się pożegnaliśmy,
bo niestety do domu wracać musieliśmy.
Autorka:
Magdalena Maternicka z Gdyni,
e-mail: usmiechna6@wp.pl
|
|